
Carlosowi Ruizowi Zafonowi
“Żeby pisać, trzeba pisać” – mawiała moja polonistka ze szkoły podstawowej (ta najważniejsza). To zdanie mocno się ze mną zespoiło na przestrzeni lat, choć z biegiem lat – właśnie – udoskonaliło i przybrało różne formy realizacji. Dziś opowiem Wam o kilku metodach, jakimi realizuję to najważniejsze dla piszącego przykazanie, pochodzą one od innych piszących i uczących pisania. Z czego niektóre wiem od kogo, a inne już nie pamiętam. Zapraszam do lektury.
Pisarski mięsień
Czasem sobie myślę, że pisanie jest jak mięsień. Mięsień pisania, co Ty na takie określenie? Dla osób o wrodzonym talencie pisarskim, a mogę nieskromnie powiedzieć, że się do nich zaliczam, jest czymś zupełnie naturalnym. Łatwość pisania od zawsze mi towarzyszyła, tak jak i towarzyszy innym ludziom, o tych predyspozycjach. I to pisania w jakimkolwiek stylu i jakąkolwiek techniką. Nie mamy świadomości tego, zwłaszcza na początku, ale z czasem, wszystko staje się jasne. W moim życiu przechodziłam przez różne style i typy pisania, bardzo naturalnie, bez narzucania sobie niczego. Wiersze, scenariusze, dedykacje, teksty, artykuły, pamiętniki. Dużo tego było a zaczęło się nieświadomie, odkąd miałam osiem lat i już umiejąc pisać, po prostu wykorzystywałam każdą wolną chwilę na pisanie. Mowa o rzeczach niezwiązanych ze szkołą. Był to sposób zabawy, hobby, spędzania wolnego czasu. Wzbogacony w latach późniejszych w poszerzanie wiedzy teoretycznej i czytanie książek na temat pisania. Do dziś pamiętam książkę o pisaniu scenariuszy, po którą sięgnęłam w wieku – może – 12 lat, która wyjaśniała zawiłe arkany sztuki scenopisarskiej na podstawie scenariusza do filmu “Chinatown” z Jackiem Nicholsonem i Faye Dunaway.
I jest zupełnie naturalna część procesu i wzrastania w pisaniu dla kogoś, kto jest do tego predysponowany. Kiedyś pisanie, jako sposób na życie, nie było nawet w najmniejszym stopniu kontemplowane, a zawód taki, jak copywriter wogóle nie istniał. Możliwością było bycie pisarzem, dziennikarzem, poetą czy choćby scenarzystą. Ale sama/sam możesz przyznać, że oprócz dziennikarza, żaden z tych pomysłów na życie nie rokował zbyt dobrze, więc często pozostawał jedynie w sferze hobby. Sama również stojąc u progu mojego dorosłego życia i musząc wybrać, zawód, który zapewni mi przyszłość (to były też czasy innych przekonań społecznych, nikt jeszcze nie słyszał ani nie wrdażał niczego takiego, jak praca zgodna z własnymi talentami, nie wiadomo było co to rozwój osobisty, choć już o wiele wcześniej mówiono o piramidzie Maslowa). Wówczas postawiłam na dziennikarstwo, które jeszcze wtedy było dziennikarstwem informacyjnym a nie opiniotwórczym. Niestety to był czas przełomu, początki TVN, które ten nowy typ dziennikarstwa wprowadziły na polski grunt, opierając się o wybitne zagraniczne – brytyjskie i amerykańskie – szkoły dziennikarstwa. W mojej głowie trudno było uzmysłowić sobie i przyjąć taki typ pracy i mimo zdobycia odpowiedniego wykształcenia, zajęłam się czymś innym. Gdzie też mogłam pisać, gdzie mogłam pisać prawdę, niezmąconą pieniędzmi ani polityką – nauki humanistyczne i językoznawstwo.
Dziś chyba mam wenę do pokazania trochę więcej siebie, stąd takie zwierzenia. Ale to nie artykuł o zwierzeniach, tylko o technikach.
I tak, tu zrobimy duuuży przeskok i dojdziemy do czasów współczesnych mojej “biografii”. Dzisiaj piszę dużo – zawodowo i prywatnie – i chyba wreszcie wygląda to tak, jak powinno. Piszę dużo codziennie (a trzeba pisać codziennie, bo to poprawia warsztat, ale i daje … szczęście) a kiedy nie piszę planowo, wykonuję różne ćwiczenia pisarskie, które ten mój mięsień rewelacyjnie ćwiczą. Dzięki temu moje zdolności i możliwości rosną. Niećwiczone pisanie zdecydowanie się zuboża, choć tak jak w przypadku ciała – zachowuje pamięć mięśni, którą w każdym momencie łatwo odbudować, ale najlepiej trzymać w odpowiedniej formie.
Jeśli chcesz poznać niektóre z ćwiczeń warsztatowych, które wykonuję, by zachować dobrą kondycję, to czytaj dalej. Wdrażaj, zmieniaj, urozmaicaj. 20 minut dziennie przez dwa miesiące doprowadzi Cię do poziomu bardzo dobrego amatora, co z czasem będzie Cię prowadziło na wyższe poziomy. I, uwaga, dotyczy to również osób, które nigdy nie uważały się za szczególnie uzdolnione w tym kierunku. One także mogę zobaczyć widoczne postępy.
1. PISANIE PAMIĘTNIKA
To chyba najprostszy sposób doskonalenia się w pisaniu. Doradzają to praktycznie wszyscy. Jeśli nudzi Cię opisywanie dnia w formie kroniki wydarzeń z Twojego życia, choć to naprawdę bardzo interesujące, zwłaszcza do przeczytania po jakimś czasie, a dodatkowo ćwiczy pamięć autobiograficzną. No, ale jeśli nie pociąga Cię ten sposób, możesz, tak jak ja, prowadzić dziennik emocji, który jest rodzajem pisania terapeutycznego, i zapisywać wydarzenia, które wiążą się z silnymi emocjami, które odczułaś/-eś. Tu zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Pomaga to radzić sobie z trudnymi sytuacjami w życiu, albo budować te pozytywne w sercu, nabierać dystansu, analizować i podejmować najlepsze decyzje w życiu, eliminujące zbędne emocje, które zamglają rzeczywisty obraz.
Albo, jeśli i to nie jest dla Ciebie wystarczająco kuszące, możesz prowadzić dziennik podróży – swój własny lub Twojej rodziny. Może on być wzbogacany również zdjęciami, pamiątkami, biletami, ulotkami, mapami. Tym wszystkim, co po wakacjach przywozimy w tonach, a co – bardzo często – chwilę później ląduje w koszu. Tu masz więc korzyść ekologiczną, oszczędzasz Ziemi kolejnych odpadów, zachowujesz rzeczy, które wywołują u Ciebie uśmiech i wiążą się z przyjemnościami oraz budujesz wspomnienia – Twoje lub rodziny. Może do nich wrócić każdy członek rodziny, mogą być one wykorzystanie do spędzania wspólnego czasu, opartego na wspominaniu pięknych chwil.
Możesz również prowadzić dziennik swojego dziecka, “w jego imieniu”, np. od czasu ciąży: pierwsze USG, pierwsze ruchy, ubranka, przygotowanie pokoiku, narodziny, ząbki, ulubione dania, itp. Do czasu, do póki nie będzie ono mogło samo przejąć go i kontynuować na własną rękę.
Możesz również sama/sam znaleźć odpowiedni temat, który będzie wystarczającą zachętą i motywacją do kontynuacji.
2. TWORZENIE TEKSTÓW I HISTORYJEK Z KREATYWNYCH KOSTEK
Stronę https://davebirss.com/storydice/ poznałam dzięki Klaudynie Maciąg, podczas warsztatów pisarskich, które prowadzi w 2023 r. na Instagramie. To bardzo sympatyczna i dosyć prosta zabawa, polegająca na losowym wybieraniu kosteczek przedstawiająca obrazki, z których należy ułożyć krótką historyjkę lub jedno zdanie zawierające wszystkie wylosowane elementy.
Muszę przyznać, że od kiedy poznałam tę zabawę, korzystam z niej niemal regularnie, a jakiś czas temu stała się również podbudową do stworzenia przeze mnie futurystycznego dystopijnego opowiadania (które jeszcze nie jest ukończone).
3. AUDYT I ODBLOKOWANIE NOWYCH OBSZARÓW SŁOWNICTWA
Moje najnowsze odkrycie po lekturze książki “Manuale di scrittura creativa” di Simona Sciancalepore, której bardzo dziękuję za tę książkę. W perspektywie Simony (mam nadzieję, że wybaczy mi poufałość, jeśli natknie się na ten tekst) ujęły mnie porównania do teatru i jej doświadczeń aktorskich, które mi są także bardzo bliskie, ale nie pomyślałam o tym, aby zestawić je z pisaniem.
Simona w swojej książce, która jest niewątpliwie podręcznikiem pełnym ważnej teorii i praktyki dla każdej osoby piszącej dla online’u, porusza własne kwestie osobiste, wspomina przykłady z życia osobistego znanych osób, związane z pisaniem, ale – co najbardziej niesamowite – dotyka także osobistych emocji czytelnika, którego bądź co bądź nie zna. A może?. Mówi o syndromie oszusta w zawodzie copywritera, o tym jakie emocje towarzyszą jej przy przyjmowaniu nowego zlecenia, aby w końcu dojść do absolutnego i rewolucyjnego – dla mnie – odkrycia: przekraczania własnych granic w pisaniu. Można to odczytać bezemocjonalnie, jako ulepszanie warsztatu i wzrost kompetencji i możliwości, i jest to interpretacja porawna i powszechna, a można to odczytać głębiej. I ja to odebrałam głębiej, jako dojście do swoich limitów, tych ekstremalnych, i pójście dalej. To wyjście z pisarskiej strefy komfortu, do której jesteśmy przyzwyczajeni, to jak wystawienie ciała na ekstremalne temperatury i warunki życia i obserwowanie jego (ciała) reakcji. I szczerze mówiąc nigdy tak nie myślałam o pisaniu i … o sobie. Tak naprawdę ćwiczenie, które proponuje Simona to spojrzenie w głąb siebie i rozpoznanie, gdzie się “kończymy”, co nas blokuje, klinuje i, oczywiście, pójście o krok dalej – rozwiązanie węzła. A jak? Napisać kilka tekstów, o różnej długości i różnej tematyce a następnie przeprowadzić na sobie audyt. Trzeba sprawdzić jakie słownictwo najczęściej używamy, jakie zwroty, czasowniki, przymiotniki, rzeczowniki, jak konstruujemy zdania. To da nam również swoich diagnozę nas samych i pokaże jasno, gdzie kończy się nasze terytorium. Może także pokazać z czy mamy problem natury emocjonalnej, a to być może praca dla innego specjalisty, choć myślę, że w niektórych przypadkach możemy sobie pomóc sami, jeśli tylko uświadomimy sobie te mechanizmy. Co się dzieje po tym ćwiczeniu? Trzeba się ośmielić, szukać nowych dróg pisarskich i zewnętrznych sposobów jej ekspresji. To naprawdę wspaniałą podróż wgłąb siebie i jeszcze dalej. Tam, gdzie sobie na to pozwolimy.
4. DOPISYWANIE WYMYŚLONEJ HISTORII/DIALOGU/OPISU DO OBRAZU LUB ZDJĘCIA
Wyszukaj w wyszukiwarce Google obrazów lub zdjęć, jeśli których przykuje Twoją uwagę wybierz je, możesz też wybrać coś intrygującego i “trudnego” jeśli lubisz wyzwania. To ćwiczenie proponuje Elena Salem na swoim niezwykle kobiecym i eleganckim profilu Instagram @ilpiacerediraccontare. Możecie zaobserwować profil i korzystać z materiałów inspiracyjnych proponowanych przez Elenę. Gwarantuję, że wybiera obrazy niezwykle subtelne i czarujące, co z resztą licuje mi bardzo z jej wizerunkiem i sposobem mówienia. U mnie, osobiście, prowokuje praktycznie zawsze historie osadzone w jakiejś epoce historicznej, najczęściej od lat 20. do końca lat 50. . Nie pytaj dlaczego, Ty możesz mieć inaczej. U mnie od razu włącza się atmosfera tamtych lat, gęstych w wydarzenia polityczno-społeczne i a także skomplikowanych pod względem emocjonalnym. Każdy może mieć inaczej, ale wachlarz materiałów, które mają rozbudzić wenę jest naprawdę imponujący i choćby ze względu na niego warto go stosować. Profil obfituje także w różnego rodzaju wskazówki dotyczące warsztatu pisarskiego.
5. BEZEMOCJONALNY I OPIERAJĄCY SIĘ NA FAKTACH OPIS ZDJĘCIA
To również ćwiczenie zaczerpnięte z książki Simony Sciancalepore, które zasugerowano w ćwiczeniu okraszonym zdjęciem rodziny Trump z Papieżem Franciszkiem. Na pewno doskonale kojarzysz zdjęcie, na którym poważne Melania i Ivanka są ubrane jak panny młode w żałobie, Donald niewiadomo czemu szczerzy zęby w uśmiechu od ucha do ucha a Papież jest przykulony z nietęgą miną i spuszczonym wzrokiem, jakby wstydził się i /lub był zażenowany, że musi pozować do tego zdjęcia. Zdjęcie zrobiło swego czasu zawrotną furorę w mediach na całym świecie, zwłaszcza iż miało być “komentarzem” Papieża co do osoby Donalda Trumpa i, poniekąd, niezadowoleniu w stosunku do prezentowanej przez niego polityki, brakiem sympatii do jego osoby i uczuciem przymuszenia do oficjalnych spotkań z osobami/politykami, które on sam i opinia publiczna nie darzy sympatią. Takie były interpretację zdjęcia, ale jak wyjaśnia Simona – to tylko zdjęcie i należy się odnieść do niego bez emocji, nadinterpretacji i wyciągania pochopnych wniosków, które – w efekcie – stanowią newsa, którego nie było. Jak pisze Simona, to, że Papież został uwieczniony na zdjęciu z ponurą miną, jest – jak się okazuje – zupełnym przypadkiem i w żaden sposób nie odzwierciedla odczuć towarzyszącym spotkaniu byłego Prezydenta Stanów Zjednoczonych ze zwierzchnikiem Kościoła Katolickiego, które przebiegło w przyjaznej i luźnej atmosferze po obu stronach. Nauka z tego płynie taka, że nie należy się sugerować odczuciami a faktami. Do tego właśnie zachęca to ćwiczenie, żeby trzymać się faktów, nie dawać dodatkowych subiektywnych elementów i zawsze zrobić research dotyczący zdjęcia. Dlatego Cię zapraszam, abyś dzięki temu ćwiczeniu nauczyła/-ł się stoickiego dystansu i kalibrowania emocji. To bardzo ważne po pozostałych technikach, które są bardziej nastawione na kreatywność i na emocje.
Żeby pisać, trzeba pisać, więc do dzieła
Jeśli udało mi się podpowiedzieć Ci coś nowego, co wzbogaci Twoje życie i Twój warsztat, będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz mi o tym w komentarzu. Nawet jeśli nie zajmujesz się pisaniem zawodowo, pisanie może być ważnym elementem w Twoim życiu, bo jak widzisz, każde z tych ćwiczeń, może mieć pozytywne efekty dla Twojego życia osobistego i wewnętrznego.
Dedykacja
Artykuł jest dedykowany mojemu ukochanemu pisarzowi – Carlosowi Ruizowi Zafonowi, który przedwcześnie osierocił wszystkich wielbicieli swojej twórczości w 2020 r. , ulegając rakowi jelita. Dziś jest uważany za najwybitniejszego współczesnego pisarza hiszpańskiego, porównywanego do Gabriela Garcii Marqueza. Każda jego książka, a mam je wszystkie, również te przeznaczone dla młodzieży, jest unikalnym światem niesamowitego kunsztu, który porywa i pozwala przeżyć historię ramię w ramię z jej bohaterami.
Swoje bezcenne, czasem surowe i trudne wskazówki pisarskie, a na pewno niewystarczające, przekazał słowami Juliana Caraxa w książce “Labirynt duchów”, która kończyła jego nasłynniejszą tetralogię. A wszystko zaczęło się od “Cienia wiatru”. Dla mnie i dla mojego powrotu do pisania i delektowania się literaturą w należny jej sposób. Właśnie dzięki Carlosowi Ruizowi Zafonowi i to zostanie we mnie na zawsze.